czwartek, 19 września 2013

Niż dzisiejszy dzień gorszy tylko jest

dziesiąty kwietnia lub każdy inny dziesiąty i nawet najgorszy dzień w roku nie jest tak najgorszy jak te trzynaście dni - myślę sobie i kiedy tak sobie myślę, widzę jak w telewizorze pan, którego rozuśmiecha zarost, opowiada o odłamkach w okolicznych drzewach, odnosi się do raportów, rap, portów, raportuje, nie mylić z aportuje, bo nie aportuje, tylko raportuje i uśmiecha się brodą, a właściwie broda uśmiecha jego na widok kamery, a że jest dużo kamer, to broda ma sporo roboty, bo musi uśmiechać się po wielokroć, a przynajmniej po dziesięciokroć, a nie jest jej łatwo, nikomu nie jest łatwo, bo dzień jest jaki jest i nie każdego uśmiecha jego własny zarost i panie uśmiechają się, są uśmiechane rzadziej aniżeli panowie, choć to mógłby wykazać tylko specjalistyczny raport, nad którym pracuje zapewne jakaś-spec-komisja. 
Poza tym chwilowo jesteśmy spec-komisją do spraw wspinaczki wysokogórskiej. Nie wiem jak to się dzieje, ale od ponad doby wiem już jak wchodzić i jak nie schodzić, choć wchodzić nie zamierzam, wchodzić nie będę, bo zimno, ślisko i nie można nawet flaszki na szczycie zrobić, to wiem czego oprócz flaszki nie robić, bo flaszka to jest pikuś i nie można robić bardziej ohydnych rzeczy niż flaszka.
Żyjemy rozpadaniem i odpadaniem. Ogólnie twarde lądowania z ofiarami. Drzewa i skały. Ludzie i zwierzęta. Życie i śmierć. Gorszy dzień i lepsza noc. Komisja - myślałem - i ja. I moje niezależne badania przed telewizorem w czasie tostów zajadania. Rozpady i odpady. Opadanie na samo dno. Zloty i upadki. To jednak wszystko nie ja. Mnie zajmuje wzrost i przyrost. (Nie mylić z zarost) Sam czuję, jakbym się lekko unosił ponad ziemią. Czuję jak niewidzialne cienie przenoszą mnie ponad śmiercionośną krawędzią peronu i sadowią bezpiecznie wewnątrz wagonu. To samo ze schodami. Już nie schodzę. Właściwe to tylko wchodzę, a właściwie jestem wnoszony przez te same niewidzialne cienie. I nie narzekam na wszechobecne remonty miejskie, bo i nad nimi mnie przenosi to coś, a wszystko dlatego, że moje osobiste badania nakazały odrzucić wszelkie hipotezy, dzięki czemu jestem ponad wszystkim i wierzę, że i oni się wznoszą, że żyją swoim życiem, a orkiestra, która grała, do tej chwili...