poniedziałek, 29 września 2014

Mamy dom!

No to mamy dom! Znaleziony zupełnie przypadkiem. Bo kto by pomyślał, że w czasie rutynowego snucia się po krzakach nieopodal kolejowego dworca, natknę się na nasze potencjalne mieszkanie. A jednak. Twardo brnę przez błoto, ponieważ asfalt skończył się jakieś dwie minuty spaceru temu. Co jakiś czas pada na mnie zielonkawe światło latarni. Jeżeli coś zmienia się w krajobrazie, to światła kolejowego sygnalizatora. Tak też co jakiś czas majaczy mi czerwień, pomarańcz bądź wściekła śliwka. Przede mną ludzie. Z pewnością nietutejsi. Przyjechali przecież taksówką i z niej wysiadłszy tuż przed błotnistą drogą, brną w szpilach i mokasynach po bagnie, byle się tylko nie zdradzić, że nie są stąd. Idą zapewne do znajomych, rodziny, kogoś, żeby zobaczyć jeszcze jeden z tych nudnych meczów piłki jakiejś tam. W każdym razie... ruszam za nimi!

I oto po minucie spaceru, zaraz za ostrym zakrętem wyłania się wielki szary gmach. Wspaniały dwupiętrowy dom z czerwonej cegły, co okres swej świetności miał jeszcze w czasach, kiedy Niemcy robili nam kolej. Potem przyszli Rosjanie, otynkowali dom na szaro i poszli skąd przyszli. Tak zachowany dom oparł się próbie czasu i dotrwał aż do teraz. Myślę, że czekał na nas! To znaczy na mnie i na Ciebie.

Bo w takim domu otoczonym z jednych dwóch stron topolami i bujną trawą, z drugich zaś dwóch stron - żelazem oraz stricte futurystycznym wglądem w wybitne osiągnięcie ludzkości, moglibyśmy czekać końca swych dni. Żylibyśmy koleją. Ta budziłaby nas o świcie i tuliła do snu. Karmiłaby i cieszyła w chwilach głodu i utrapienia. W wolnych od prozy życia dniach, mielibyśmy blisko praktycznie w każdy zakątek naszej pięknej ojczystej ziemi! A to wszystko dzięki dobroci braci Niemców i litości braci Rosjan, którzy nie wzięli niezrozumiałego odwetu na niewinnych murach.

Taki dom to wielki skarb. W nim zawsze jest życie, zawsze jest prąd. Zawsze jest miłość i zawsze jest podwórko, na którym jest grill. Taki grill z widokiem na peron, gdzie każdego wieczoru zmęczeni po pracy podróżni wyczekują swojego składu do swojuchnej mieściny. Hienim wzrokiem spoglądaliby na mnie, na Ciebie, na piwo i na grill, który przywodziłby na myśl ukochane wakacje. I tak przez cały rok. Ty, ja, grill, piwo, trawa, topola, żelazo i zazdrośni podróżni. Dzięki naszym braciom, co dom z czerwonej cegły wznieśli i dzięki naszym braciom, co go w ruinę obrócić nie dali!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz