niedziela, 7 września 2014

Jestem sławny!

Doczekałem się rzeczy, o której marzyli wszyscy dookoła tylko nie ja. Tak, mógłbym być bogaty, obdarzony licznymi talentami, rzucać oszczepem między miastami, tworzyć systemy filozoficzne, grać wszystkie dzieła Bacha z pamięci, albo po prostu umiłować mógłbym świat, tak iż chodząc po nim, czyniłbym go lepszym jeno spojrzeniem swoim. O mnie zaś piszą gazety i znane nazwiska przepisują moje nazwisko. Znajomi lajkują każdorazowe pojawienie się nazwiska mego na jakichś łamach, a wyszukiwarki internetowe wynajdują coraz to fikuśniejsze zdjęcia mojego oblicza. Będąc tak mocno sławnym poszedłem wczoraj na imprezę.

Na imprezie czerwony dywan w przedpokoju i kanapki z serem żółtym, szynką i sałatą w drugim z pięciu salonów. Pod oknem z zamkniętymi storami rozstawione pufy, pod pufami dywan zielony i lekko włochaty. Siadam na drewnianym łóżku i wyglądam znajomych twarzy z branży. Ale nic to, prawie nikt nie przyszedł. Późno już. Pewnie wszyscy stoją za zasłoną, bo może się wstydzą. Ale nie. Widzę, w otchłani kuchni ludzie. Ale to nie ci. Żadni moi. Sami artyści w sumie. Wszyscy już albo zaraz sławni. Wiem!

A więc nie przyszli! Blask sławy ich onieśmielił, gorzej, pewnie sparaliżował! Zastygli tak przed lustrami w swoich przedpokojach, uświadomiwszy sobie, że przyjdzie im pić w cieniu przemożnej sławy. Ach ta ich skromność... Ale tak, ta sława należy się przecież bardziej każdemu z nich z osobna, ale widać, że los zadecydował inaczej. Co teraz, wołam, co teraz!

Na salony weszła wódka i już wiedziałem co czynić. Jedna, druga, trzecia, czwarta... i tak wszyscy dookoła się upili. Tylko nie ja. Zostałem sam. Ja i moja sława. Opuściłem imprezę lekko się zataczając, żeby nie było, że po tym jak człowiekowi uderza sława do głowy, to nie ma w niej już miejsca dla czarodziejki gorzałki. Na wszelki wypadek poleciłem odwieźć mnie do domu człowiekowi o dobrej duszy. 

Na finiszu drogi nie miałem mu czym zapłacić, toteż przekazałem mu mój osobisty klucz do sławy. Tak, teraz sława stała się jego udziałem, a ja mogę teraz spokojnie siedzieć w łóżku i wsuwać kanapeczkę z serem, szynką i sałatą, którą cichaczem wsunąwszy do kieszeni, pospiesznie i ostatecznie wykradłem się z imprezy.

Fin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz