poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Pierwszy wieczór tutaj, to bezustanne spacery do okna i z powrotem. Oswajanie się z nowym widokiem. Ciekawe błądzenie wzrokiem w koronach drzew i poza nimi, tak by być może wypatrzyć chociaż kawałek morza, które czai się zaraz za miastem. Mając okno od strony północnej można witać się porankami ze słońcem i zaznawać chłodu upalnymi lipcowymi popołudniami. Na przeciwko stoi budynek, który mojemu oknu prezentuje okna wystawione na południe, których parapety zaczynają odbijać światło słoneczne gdzieś koło godziny piętnastej, przypominając o bezustannej opiece słońca nad dniem dzisiejszym.
Wystając tak w tym oknie i patrząc na okna z przeciwnej strony, gdzie w każdym z tych okien znowu możnaby doszukiwać się oddzielnych historii, widać przedostatnie okno od lewej strony na ostatnim piętrze, otwarte tak, że szerzej się już najprawdopodobniej nie da. Na parapecie, bokiem do świata widać sylwetkę kobiety. Na razie na tle światła rozpalonego w jej pokoju, potem jednak światło gaśnie, sylwetka pozostaje. Kobiety tutejsze przypominają ptaki nadmorskie. Człowiek przygląda się nim z ciekawością badacza fauny, nic od nich nie chcąc, nic nie oczekując. Górne partie ich ciał wypięte ku przodowi, dolne wysunięte do tyłu. Nogi długie i szczupłe czynią duże kroki jak gdyby poruszając się w wysokiej trawie; wzrok cierpliwy wypatruje pokarmu. Pochylone lekko ku przodowi z troską matczyną jak gdyby spoglądające w gniazdo, gdzie dopiero co wyklute młode poczynają czynić pierwsze hałasy. Nie są piękne. Mówią ciszej. Dłużej reagują na bodźce. Ale i czas płynie tu wolniej, co i rusz rozdmuchiwany przez wiatr od morza, niekiedy nawet zanurzony w morzu, wychyla się po krótkim czasie-bez-czasie.
Tak oto trwa to dziwne nadmorskie miasto przypominające opustoszałe osiedle w swojej bezczasowości, którego bezczasowość trwa bezustannie, trwa dopóki dopóty jakiś tajemniczy człowiek nie zjawi się na balkonie jednego z pobliskich domów, póki człowiek ten nie zapali papierosa i nie zacznie nieświadomie odmierzać czasu, wystukiwać tempa, zaciągając się co i rusz oraz wydmuchując dym papierosowy. Oto na chwilę dzieje się takie allegro cantabile, ale zaraz i oto znika. Gdzieś za czerwonymi zasłonami jednego z tysiąca mieszkań.

4 komentarze:

  1. Środek o kobiecie podobał mi się najbardziej, taki obrazowy, super, choć zasługuje na dużego łypa:P

    OdpowiedzUsuń
  2. łypnę na Ciebie jak wrócisz:P

    OdpowiedzUsuń
  3. to ja nie wracam, przyjedz do mnie :P

    OdpowiedzUsuń