czwartek, 24 listopada 2011

Marzenie fis-moll, op. 11

Chciałbym, abyś przestał strzelać do drzwi na moją klatkę schodową.
Chciałbym, abyś, skoro już oddałeś strzały, stanął ze swoją pukawką z drugiej strony i strzelał tak, by połatać wszystkie dziury w szybie i aby jej tafla była tak czysta i nieskazitelna jak przed tygodniem. Bo przez dziury w szybie ciągnie, a jak wiesz, o tej porze roku zimno ciągnie, a zimno jest sporym utrapieniem kiedy biegasz po klatce na boso lub choćby w samiutkich klapkach. Albo jeśli jesteś lunatykiem, to wiesz, że lunatyk o tej porze przestaje wychodzić na dach. Wychodzi na klatkę. Ale mylisz się, jeśli myślisz, że lunatyk przed wyjściem na klatkę będzie się schylał by zaciągnąć skarpety i zawiązać sznurówki przy butach. Lunatyk może się przeziębić. Tak, przeziębiony lunatyk, to nie jest przyjemny widok. Co innego zdrowy i tryskający życiem lunatyk. Albo jeszcze radośniej - lunatyk stający w obronie drzwi do własnej klatki schodowej, któremu zimno nie straszne, a który odstrzela łeb jednym strzałem z procy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz