wtorek, 15 lipca 2014

Leży lisek koło drogi

Leży lisek koło drogi. Trochę napuchnięty, pewnie od słońca. Obie ręce ma, obie nogi, ale już wkrótce zbiegną się jego przyjaciele i odgryzą udka. Tak samo z resztą czynią przyjaciele martwych gołębi, które w dziesięć minut po zgonie kompana maczają swoje dzioby w oku nieszczęśnika, którego wkrótce rozerwą na pół, jedną połowę zjedzą na miejscu, a resztę ukryją w krzakach, gdzie czają się szczury zaopatrzone w plastikowe noże i widelce.
Mniam, mniam myślisz i spoglądasz w niebo, na którym leci samolot z rzekomo najcenniejszym ładunkiem świata, a jeszcze dwa dni temu starsza kobieta na próżno czekała na przedostatni autobus 157, który miał ją zabrać konkretnie pod sam dom.
- rozumiem, że jest mecz, ale nie wszyscy muszą oglądać - mówi i zbliża się coraz bliżej do środka jezdni. Zdaje sobie sprawę, że po prostu może niedowidzieć, tymczasem z każdą chwilą ryzykuje życie coraz bardziej i gdyby uderzył w nią jakiś rozpędzony furgon pełen innego tak cennego ładunku, bez wątpienia w mig oddałaby życie na asfalcie bez chwały zgonu na zielonej murawie. Ja zaś będąc ładunkiem bezwartościowym miałbym się zlecieć i rozpocząć dziobanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz