poniedziałek, 26 lipca 2010

Deszcz

Nareszcie spadł deszcz, więc wycieramy parę osiadłą na autobusowych szybach zewnętrzną stroną dłoni i wychodzą nam takie śmieszne nieprzyzwoicie grube i krótkie tęcze – znak przymierza na chwilę przed niezapowiadanym przez nikogo potopem, toteż i w autobusie różne stworzenia podróżują bez swojej pary, owszem jest jedna para i ta na szybach właśnie, a wszystko wiedzący poeta jak zawsze trzyma w torbie białą gołębicę na czarną godzinę.

Dzieci rozgryzają swoją nową wychowawczynię, to znaczy – jak mamy na panią mówić – pytają. Mówcie mi Halina albo mówcie Michalina, dokładnie nie wiadomo, choć przecież mogła na zaparowanej szybie zapisać ot tak dla pewności, ale tak dla pewności żadne dziecko nie mówi do pani ani pani Michalino ani przez to drugie.

Dobrze jest w czasie deszczu czytać filozofów albo dostojników kościoła, albowiem ludzie dokoła stają się znośni, a padającego deszczu przybywa, autobus zaczyna unosić się na wodzie, tęcze znikają i każdy zajęty jest tym, aby jego własna nie została zaparowana wyziewem ogółu. Warto zadbać, żeby za szybko nie zabrakło stron. Gołąb poety na wszelki wypadek wytworzył płetwy.

Plecy pewnej dziewczyny tak uważnie obserwowane przez kilka ostatnich tygodni stoją teraz tyłem do Ciebie i dają do zrozumienia, iż są niczym wobec oczu i głosu pewnej innej, która przy całym swym uroku nie kocha się w deszczu i weź tu stań na głowie kiedy wszystko pływa.

I jeszcze szkielet rybki-fontanny wybałuszający swe gały na chodnik za zakrętem, wydaje się radować stanem rzeczy, gdyż nikt już nie żywi do niej urazu, że nie pluje wodą jak za dawnych czasów. Rybka fontanna uśmiecha się pustymi oczodołami , wyszczerza swe ości i czuje się jak szkielet rybka fontanna w wodzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz