czwartek, 11 listopada 2010

Cykl „Okna”

Okna lewego skrzydła bloku na przeciwko. Cztery piętra, po cztery okna na każdym piętrze, w sumie dwadzieścia okien, milion historii, wyobraźni istne szaleństwo.

1.    Czwarte piętro, drugie okno od lewej.

Żółte ściany są przypadłością zdecydowanej większości pokoi w tym bloku. Żółte ściany, biały sufit. Kto ma trochę sił twórczych i silnej woli chwyta wiadro i pędzel i robi wokół siebie. Kto ma tapetę, ma pecha, ale za drugim oknem od lewej na czwartym piętrze tapety raczej nie ma. Jest żółta ściana, którą przed kronikarskim wzrokiem kryje czerwonawa zasłona. Na parapecie stoi takie mocno żółte coś, co za dnia szczególnie rzuca się w oczy. Może być, że lokator oprawił w żółte coś zdjęcie kogoś ważnego. Nie na tyle jednak ważnego, by móc oglądać go całymi dniami. W końcu na wieczór bezlitośnie zaciąga zasłonę. Ktoś taki, niby miły sercu, stoi sobie cierpliwie na parapecie i jeśli myśli, że cieszy się spojrzeniem swego amatora przynajmniej osiem godzin dziennie, grubo się myli. Amator przesiaduje od dziesiątej do siedemnastej w murach uniwersytetu. Choć może urywa się z zajęć, by popatrzyć na swoją ukochaną. Wątpliwe, bo dobrze tu widać kto kogo... Jednak kiedy słońce zachodzi, zasłania zasłony i zachodzą jak gdyby dwa słońca i teraz oczekuje swojego trzeciego słońca, które z chęcią rozkłada przed nim swoje długie promienie, lecz jak nużą promienie słoneczne kiedy masz w pokoju żółte ściany, no jak!

2 komentarze:

  1. Ściany, nie ściany, ale to słońce które rozkłada przed nim swoje długie promienie na pewno ma w sobie żar ;)

    OdpowiedzUsuń