czwartek, 16 czerwca 2011

Przekleństwo

W czasach pisania swojej pierwszej pracy o charakterze pół-naukowym czułem się jakiś taki bardziej przeklęty. Temat właściwie sam w sobie był przeklęty. Był o piekle. O piekle na ziemi. O wychodzeniu z tego piekła może, choć wątpię. Przekleństwo całą parą. I im bardziej wgłębiam się w tych autorów bez pretensji do świętości, przeklętość dotyka mnie, wisi nade mną, czasem chodzi tuż za mną, kryje się za pleckami, czasem wyprowadzam ją na łąkę, i ją oto upolowawszy, znikam w murach jakiejś świątyni, ale kiedy już ze świątyni wyjdę, widzę jak urwane z łańcucha przekleństwo biegnie ku mnie i pada w ramiona.
Tak, tak było kilka lat temu. Dziś piszę kolejną pracę pół-naukową i czuję jak siedzę w klasie, w jednej ławce z całą zgrają dziewiętnastowiecznych guwernantek, które w dodatku porzuciły dawno chęć zdobycia równouprawnienia i wzięcia losu w swoje ręce, na rzecz grzecznego rodzenia i stania przy garach. I oto tylko dwóm osobom w tej klasie świta pomysł zrobienia czegoś większego ze swoim życiem, ale oto w niedługim czasie zapadają oboje na gruźlicę i Śmiercicha wynosi ich z tego świata na swoich chudych rączkach, pozostawiając na ziemi zgraję ciężarnych kobiet, które za swój znak rozpoznawczy obrały dużą łyżkę dozupną i głęboki gar, a ich hymnem jest to, co wydobywa się w wyniku uderzania jednego narzędzia o drugie. Przekleństwo? Nic z tych rzeczy.
Z tymi pracami pół-naukowymi to jest tak, że wydaje się, że jak się ma dwie połówki, to można jedną przytknąć do drugiej i otrzyma się pracę ściśle naukową. Ale jeśli próbowałeś kiedyś przytknąć połówkę jabłka do butelki z urżniętą szyjką, myśląc, że otrzymasz z tego tanie wino o smaku jabłkowym, wiesz o co mi chodzi.
Pan jakiś taki smutny na tych zdjęciach. Obiecuję zweseleć na zdjęciu nagrobnym. Nie, nie będę się szczerzył do potencjalnych pracodawców. Chętnie jednak poszczerzę się zza grobu. I będę miał śmiech jak po trzech piwach, paczce fajek i dwudziestu obrotach na huśtawce. Bo widzi pani, życie to takie zdjęcie, na którym nasz uśmiech przypomina stan na kac-kupie. A po śmierci zaczyna się prawdziwy rausz. Odwrotnie niż zazwyczaj! Niesamowite, prawda?
Więc może strach przed życiem?
Czy ja wiem?
Przyglądała się pani kiedyś czarnej kawie? Nie zastanawiała się pani jak wygląda czarna kawa od spodu? Czy nie toczą jej jakieś złe moce, które, gdy tylko dopijemy kawę do trzech czwartych kubka, umykają bocznymi drzwiami? A czuła pani po jej spożyciu ból w lewej półkuli? Nigdy w prawej? Widzi pani, z uszkodzoną lewą półkulą zachowujemy się jak po katastrofie. A to pośmiertne szczerzenie musi znaczyć, że najpierw obumiera prawa, potem lewa. Czyli nie śmieje się ten, kto się śmieje ostatni, ale ten kto się śmieje na zawsze.
A widziała pani Hiro- i Fukuszimę? A jadła pani ogórki i kiełki fasoli? Buraki? Galaretkę? Lody w lecie? A obudziła się pani kiedykolwiek na pętli, i dostrzegłszy wokół siebie zieloną łąkę, szybko pożałowała pani, że ma tyle zobowiązań w życiu do których musi powracać? A widziała pani film o końcu świata? Nie potrafię już patrzyć się na księżyc bez podejrzeń, że gdzieś obok, za krzakami fruwa jakieś inne ciało niebieskie i lada moment będzie po wszystkim?!
A więc przekleństwo! Piekło na ziemi! Co stopień, czuje pani wyższą temperaturę schodka. Jedni mówią, że na dole jest ogień, inni że pełne zanurzenie w gównie. Naukowcy wciąż się jeszcze spierają, ale prezydent obiecał Polakom referendum w tej sprawie. Większość i tak nie pójdzie do urn, tak też za sprawą nawiedzonej mniejszości utoniemy w kale.

2 komentarze:

  1. "...pozostawiając na ziemi zgraję ciężarnych kobiet, które za swój znak rozpoznawczy obrały dużą łyżkę dozupną i głęboki gar, a ich hymnem jest to, co wydobywa się w wyniku uderzania jednego narzędzia o drugie...." - mój pierwszy ulubiony fragment:D

    "...Ale jeśli próbowałeś kiedyś przytknąć połówkę jabłka do butelki z urżniętą szyjką, myśląc, że otrzymasz z tego tanie wino o smaku jabłkowym, wiesz o co mi chodzi." - i drugi:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsze ciągle przede mną.

    OdpowiedzUsuń