środa, 8 czerwca 2011

Wiedziałem. O wadze świętego spokoju byłem zawsze mocno przekonany. Waga świętego spokoju jest nie do wyperswadowania ani do zanegowania. Wszystko bierze początek w świętym spokoju. Unosisz się w nim niczym Duch ponad wodami i niby bierzesz w tym czynny udział, i niby jesteś niezauważalny w tym bytowaniu ludzkiemu oku, a jednak pełnisz w tym nawet kluczową rolę, ale zaraz, może to on, ten spokój pełni kluczową rolę. On w nas, a może my w nim. Ciężko powiedzieć.

Pamiętam takiego chłopca z północnego kraju. Zgromadzeni w jednej Sali, ludzie z różnych krajów uczą się obcego sobie języka. I w tym języku też był święty spokój. Pięknie brzmi w tym języku święty spokój, gdyż do przymiotnika święty dodajemy końcówkę określoności, czyli świętość tego spokoju jest jakaś taka szczególna, szczególnie święta, wyższa wręcz w hierarchii świętości niż przeciętna świętość. A jednak w słowniku, w języku tego chłopca nie było takiego pojęcia. Niektórzy myśleli, ze ma on jakiś zespół,  że coś z mózgiem, że tych pojęć nie przetrawia. Myślę, że może na północy spokój jest tak powszedni, tak wszechobecny, że wciąga się go niczym powietrze przez nozdrza. Ma się to w sobie, lecz zbędne są tu jakiekolwiek analizy.

Mówisz, że oddasz mi czas stracony. To ciekawe, to znaczy, że możesz to czego inni nie mogą, możesz odwrócić zło, odwrócić to co było, a do tego trochę jakby przedłużasz życie. Nalewasz do naczynia, z którego wylano, wydawałoby się, bezpowrotnie. Chwytasz słońce za jego wystające promienie i jeśli słońce nie doszło jeszcze do południa, ciągniesz je do siebie. Słońce złażące na zachód kopiesz w brzuch i jak gdyby samo się cofa z rękami założonymi z przodu, całe czerwone, teraz bieleje.

A teraz jest pięć minut takiego świętego spokoju. Jeszcze dzieci hałasują za oknem, ale pozwalają się zagłuszać dzwonami i łąką z High Hopes Floydów i tylko gdy muzyka cichnie na pół minuty, trochę dłużej, znów wbiega cała gromada na parapet pokopać piłkę, pokopać siebie wzajemnie, pokopać święty spokój. On sie jednak nie daje. Robi silny wiatr. Zdmuchuje dzieci z parapetu, by spokojnie trwać jeszcze parę chwil.

1 komentarz: