czwartek, 15 listopada 2012

Najbardziej nietwórczy dzień

w roku właśnie dobiegł końca. Mógłbym tu w sumie sporządzić listę rzeczy niezrobionych. Sporo jednak rzeczy zrobiono za mnie. Na przykład odmieniano mianownik do biernika w jednym obcym języku, a stawiano akcenty nad odmienianymi rzeczownikami w drugim. Na trzecim wygnano mnie z zajęć, bym nie myślał, a kserował kartki, a ksero to jest taka maszyna, co robi za mnie, więc nie robię znowu ja. Na koniec Czech czytał mi swoje wiersze, ale nie piliśmy piwa, ale to co robił Czech było w czwartym obcym języku, więc marzyłem o kolacji w ojczystym języku, którą w tym przebrzydłym dniu chciałem bardzo dostać, a był to, nadszedł wreszcie, a wręcz się ziścił przepyszny makaron, więc żywię wdzięczność nieprzerwanie, jak nietwórczy bym jeszcze kiedy nie był.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz