środa, 5 czerwca 2013

Jakieś 15 minut

potrafi zająć topienie owada w wannie. Pytasz - co robi owad w wannie? Odpadł ze ściany za sprawą lekkiego podmuchu i dostrzegła go słuchawka prysznica. Nie mogłem przestać. Od razu poszło największe ciśnienie, więc owad nie miał prawa się wyrwać. Grunt to dać mu po skrzydłach (a skrzydła miał niemałe), coby ulecieć nie mógł ani milimetra dalej. Tak. Najpierw na lewe skrzydło. Potem na prawe. Tak wkoło. Przy tym słuchawką wykonuje się jeszcze ruchy w górę i w dół w celu ogłuszenia owada. Warto też zmieniać wodę z ciepłej na zimną co jakieś piętnaście sekund. 
Tak dobrze opracowana metoda nękania powinna uśmiercić owada w stosunkowo krótkim czasie. A jednak owad wciąż żyje. Potrafi żyć nawet w dziesiątej minucie i gdzieś jeszcze pod sitkiem poruszać skrzydłami i wyciągać swoje patyczakowate nogi. Nic z tego. Owad wyciąga nogi jedynie w sensie dosłownym. Jednakże póki woda płynie, owad nie ma szans. Jedyną szansą dlań, byłaby ucieczka do odpływu, jednak to właśnie od tego czarnego punktu wanny owad próbuje oddalić się za wszelką cenę. No to miota się niezbyt to znów energicznie i im bardziej się miota, tym woda jak gdyby coraz  bardziej go zalewa. Ale oto nie widać na owadzim obliczu żadnych oznak cierpienia, co oczywiście jeszcze bardziej rozwściecza słuchawkę i teraz oboje wierzgają, aż w końcu owad traci przytomność i spływa do odpływu, i płynie w ciemną dal aż w końcu końców nie wypłynie gdzieś w sąsiedniej dzielnicy, nie otrząśnie się, nie otrzepie zmoczonych skrzydełek, i nie ruszy w drogę na ponowne spotkanie swojego oprawcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz