środa, 15 stycznia 2014

Dobry wieczór

wszystko było dobrze póki księżyc nie dopełnił się na bezchmurnym niebie, mróz jako taki trzymał jako tako i nie padał śnieg a tym bardziej deszcz. A potem nastał poniedziałkowy wieczór i przyszły chmury. Stanąłem w cieniu wiaty przystankowej pod zachmurzonym księżycem i zazdrościłem chłopcom na rowerach i rolkach, którzy o pierwszej w nocy wyprawiali się na leśne wojaże. 
W autobusie wszyscy leżeli, bo miło jest leżeć w pojeździe i oglądać przewijające się nocne niebo kiedy inni prowadzą. Niektórzy siedzą, a niektórzy stoją i są agresywni. To przez te chmury. Na wszelki wypadek wyszli z domu, żeby nie krzywdzić najbliższych. Jadą do odległych dzielnic krzywdzić najdalszych. Pojechali. Wysiadłem w połowie drogi i przebiegłem szczurowi drogę. Potem jeszcze raz i jeszcze. Nie mogę skończyć. I oto słońce. I oto znowu księżyc. I chmury, i słota, i deszcz, a tu się jeszcze na śnieg zanosi, a ja wciąż przebiegam w te i wewte drogę gryzoniowi. Drażnię go i czynię jego życie nieznośnym! Bo nie mam wrotek i nie mogę po zmroku pojeździć na nich po opustoszałej jezdni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz