niedziela, 29 sierpnia 2010

Po chleb droga w głowy ciężkim bólu.

Schody jak u Gaudiego poręcze. Klucze wejściowe do drzwi wyjściowych. Po lewej chmura z deszczem. Po prawej bloki bez. Młoda para. Ona ma rude włosy i okropne buty. Chyba jego.
Mijany albo pijany sąsiad osiwiał chyba od dumania nt. dymania. Sąsiadki (są siatki - mogłoby być) w niedzielne poranki. Zawsze kiedy leci msza w Polskim Radiu. Pierwszy upadek. Ostatni. Dzwony. To znak. Że południe.
Wsiadasz do koszyka. Fruniesz. W luku bagażowym chleb ledwo się mieści. Za to kolejka rozstępuje się. Choć od kogo nie zajeżdża dziś paliwem do koszyków, niech pierwszy rzuci w kamień. Boże, co za tragedia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz