czwartek, 10 lutego 2011

Aušra

 "Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie."
Juliusz Słowacki, Baśnie z tysiąca i jednej nocy.

Czwartek rano, dziesiąty lutego, czterdziesty pierwszy dzień roku, do końca zostało trzysta dwadzieścia cztery dni, słońce wzeszło o siódmej zero dwa. Idę do kościoła przepraszać za grzechy i dziękować, że jeszcze nie spadła mi cegła na głowę, a pociągi i autobusy, którymi się poruszam nie ścigają się pod San Lorenzo di Testico ze mną i moją ręką w środku. Widzę piękny świt. Taki życiodajny błękit z przodu i beznadziejną czerń z tyłu. Zachwycam się. Idę do przodu. Ale zaraz potem do tyłu. Odwracam się. Teraz mam tył z przodu. A właściwie przód przestał być tyłem i jest jak dawniej przodem. Idę wiec do przodu. Ku Litwie. Dojdę za miesiąc. By znów ujrzeć identyczny wschód słońca o tej samej godzinie, z tym samym błękitem, w tym samym porannym chłodzie. Taki sam, tylko dłuższy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz