sobota, 5 lutego 2011

M. K. Čiurlionis – Žalčio sonata. Finale.

Góry. U podnóża gór żabie oczy, choć tytuł wskazuje na oczy węża, oczy węża nie wyszły, może wyszło to jedno, schowane w trzech czwartych za lasem. To z przodu to oko żaby. Oko żaby odbija niebo i chmury, które trudno zobaczyć w rejonach, w których do tej pory było niebo i były chmury. Góry. Zza trzech szczytów chmur trzy słońca wyłażą. Środkowe wychodzi najbardziej, ale im bardziej wychodzi, tym bardziej pokrywa je od góry pleśń. A może to siwizna. Stare, środkowe słońce już wkrótce osiągnie kres życia i podzieli obszar, który od wieków ma w swym władaniu, pomiędzy dwa słonka – słonko prawe i słonko lewe. Słonko prawe jakoś tak wątlej wychodzi, toteż już wkrótce słonko lewe podbije ziemie słonka prawego i oślepiwszy słonko prawe, porozrzuca jego gały po dolinach i od tej pory świat, mieszkańcy zamków posadzeni za lasami gdzieś w połowie drogi na szczyt środkowej góry wraz z podległymi im kominami fabryk czegokolwiek,  co dzień podejmować będą usilne próby odgadnięcia czy węże to czy żabie oko. 
I jeszcze taka jedna skała na pierwszym planie a na niej krzaczek, a może korona? To tylko narośl-zarośl na grzbiecie węża o żabich oczach. Choć może rzeczywiście korona? wypadła komuś...
 z kieszeni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz