czwartek, 19 stycznia 2012

Czarna środa

„Zabiłem dzisiaj psa
Za bardzo kręcił się w obejściu”
Kury


Zabili albo i nie zabili. W sumie nie wiadomo. Wszystko działo się za ścianą, skąd docierały tylko piski i krzyki. Jedno psie, drugie ludzkie, choć kto wie, czy psi pisk nie jest ekwiwalentem ludzkiego krzyku, jednak pod względem wysokości tonów, barwy głosu i długości wybrzmienia, różnią się nieco. Więzień czekał egzekucji na parkingu, wyglądając wybawienia przez kraty czarnej bramy. Wybawienie przyszło po czterech godzinach. Wyciągnięty za fraki, nie zapytany o ostatnie życzenie, nie zdążył nawet wypalić ostatniego papierosa. Wniesiony na ostatnie piętro budynku, za zamkniętymi drzwiami otrzymał kilka ciosów, które albo odebrały mu życie, albo też kat zlitował się w ostatniej chwili i pozostawił psa nieszkodliwym kaleką. Kaleka, jeśli żywy, wciąż jednak pozostaje świadkiem rozlicznych libacji, acz na tyle unieruchomiony – nie wskoczy więcej między dwoje kochających się sąsiadów. Jeśli więc jeszcze żyje, jego miejsce będzie na podłodze korytarza, gdzie do uszu ofiary, dobiegać będą z pokoju chłopca, owocu miłości niedoszłych zabójców, stawiającego pierwsze kroki w szarpaniu za struny, pokracznie odgrywane riffy Purpli oraz Metallicy. Pies, biały taki jak śnieg, na którym spędził cztery godziny, mógł równie dobrze zakończyć żywot i wyjechać w czarnym worku do najbliższego zsypu. Zgon nastąpił nieco po drugiej. Przez chwilę czułem jak duch zmarłego błąka się po całym bloku, po czym ulatuje, leci ponad miastem, przemierza wsie, morza, lasy i ląduje w tundrze, gdzie jutro rozpocznie żywot w nowym ciele, jako pies rosyjskiego pana, który otoczy go prawdziwą miłością, a i wódki się jeszcze nie raz we dwóch napiją.

Biały pies, czarny worek, ciemnozielone obicia siedzeń z jasnozielonymi oparciami w pociągu do Żyrardowa. Lubię ten kawałek pociągu, w którym są dwa rzędy czterech poczwórnych siedzeń i lubię jak na żadnym nikt nie siedzi. Nie lubię jak do jednej komory wagonu wsiada ktoś drugi i siada tak, że go widzę. Nie jest źle jeśli go widzę raz. Ale czasem odbija się w szybie. Odbija się w szybie jego odbicie z przeciwnej szyby i wtedy obcy człowiek, który nie ma w sobie nic nadzwyczajnego, odbija mi się nieskończoną ilość razy i nawet jeśli za oknem zachwyca mnie z naprzeciwka nadjeżdżający pociąg, to ten człowiek tkwi na każdym takim pociągu, na każdym jego wagonie. A jeśli odwrócę się od okna, wtedy widzę tego człowieka normalnie, a zaraz za nim jego odbicie i moje odbicie z moim przerażaniem na obliczu pomnożonym przez nieskończoność. 

Boję się, że duch psa podróżuje ze mną. Zaraz odbije mi się w szybie i spojrzy z wyrzutem, że jednak słysząc jego piski, nie poderwałem się z łóżka i nie rzuciłem się na ratunek. Myślę z początku, że dobry pies umie się obronić. Ale z drugiej strony dobry pies to sługa swego pana, sługa niezdolny do buntu. Służy do końca na dobre i na złe. Chciałoby się, żeby to pies skoczył właścicielowi do gardła, rozrywając je na strzępy. Bo przecież pies taki mądry, a człowiek taki głupi. Szybko przekonałem się o prymitywności tego myślenia i skierowałem swe myśli ku innym sprawom, dzięki czemu psi duch uleciał.

O ile pies położył się już być może na zawsze, sam nie mam czasu położyć się nawet na chwile. Ciągle coś – przyjedź tu, przyjedź tam, jadę tu, jadę tam. Z taką mocą i dyspozycyjnością, można by zostać cudownym uzdrowicielem. Ale przecież od uzdrawiania są inni. Oto Drzyzga w tewuenie czy inna pani w tewuenie stylu próbuje utrudnić chudnięcie zaproszonym anorektyczkom. Dziwne to i niepokojące, gdyż kiedy właśnie głupota ludzka osiągnęła tak idealny poziom, iż jest w stanie sama siebie zniszczyć, to nagle ktoś wstępuje na podest i krzyczy: nie! Wbiegam na podest, by krzyknąć – tak! – ale oto widzę, biegnąc, pod szafką leży pięć złotych. Zatrzymuję się, żeby podnieść i nim podniosłem, na szczęście pochuchałem, widzę na podeście już pokaźną liczbę osób wołających: nie! No to idę dalej. Za pięciozłotówkę kupuję Longera, który wbrew pozorom nie ma na celu wydłużać nikomu życia. Zostaje mi osiemdziesiąt groszy. Gdyby jeszcze ze trzy razy zaoszczędzić podobnie, można by kanapkę popić uspokajającym piwem, co z pewnością życie nieco wydłuża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz