środa, 25 stycznia 2012

Sesjo,

widzisz Sesjo, przez Ciebie zmuszony będę już za parę dni stare gazety doczytywać. Oto się w dupę nie idzie podrapać, człowiek by chciał tyle rzeczy zrobić np. uporządkować ten rozpierdolony po całym lokalu papier, ale widzisz Sesjo, człowiek zapłacił, to i by sobie przeczytał. No to bym sobie przeczytał. Gazety leżą tak jak i bym ja chciał leżeć i patrzą w sufit jako i ja poglądać chciałbym i jeszcze jak gdyby proszą, by ktoś je wziął do ręki... ino ja pragnę, coby mnie nikt nie dotykał.
No to czytam te stare gazety za dni parę i widzę jak staję się powiernikiem zdarzeń przeszłych, ot, takim instytutem pamięci, no bo ja nawet sporo pamiętam. Bardziej to co złe niż dobre. Bardziej pojedynczym osobnikom niźli całym narodom. Choć jest taki jeden naród, któremu więcej pamiętam niż nie jednemu osobnikowi. No, ale próbuję to zmienić. Zapełniam bak ze starymi wieściami złemi zasobem nowem. Ale i on bywa w kał opływa i już nie wiem. No i ten kał aż się we mnie gotuje. We mnie - instytucie pamięci. To znaczy jeszcze się nie gotuje, póki Ty Sesjo jesteś blisko. Ale zaraz, już, już widzę, podnoszę gazetę i im więcej czytam, tym więcej sobie przypominam. Sesjo, Sesjo, kiedy odstąpisz ode mnie, kiedy przestanę wyrzygiwać obce słówka, znów pokocham się ze słówkami ojczystemi i tak zapłonę, gasząc się w tym nienawistnym kale, a razem ze mną płonie, tonie w nienawistnym kale mój mały pamięci instytut, ratuj go, oj ratuj!
Nie, nie mogę nie czytać nieprzeczytanej prasy. Opętał mnie nie tyle mój mały instytut pamięci, co moje małe obserwatorium kosmiczne, w którym sprawdzam na ile ziściły się minione horoskopy moje i Twoje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz