piątek, 17 lutego 2012

To nie jest notka polityczna

ani też o zrywaniu z nałogami, bo jak wiadomo, nic nas tak nie stwarza jak nasze nałogi i gdyby nam te nałogi poodbierać, mogłoby to być równoznaczne z zerwaniem wszelkich masek i ostatecznie wszyscy stanęlibyśmy w rządku, z szarymi twarzami, bez ust, nosów i oczu - brzmi okropnie, no nie?
Jeśli czytaliście uważnie korespondencję Mrożka i Lema, to w jednej z nich jeden zwierza się drugiemu, iż sprawdził czy nie nadużywa alkoholu i przekonawszy się, iż właśnie go nadużywa, obiecuje temu jakoś zaradzić. Niestety po drugiej stronie papieru korespondencyjnego nie siedzi żaden Lem ni Mrożek, no to piszę do Ciebie Czytelniku drogi, cobyś się poczuł jak jeden z tych wielkich umysłów, że oto i ja, na drogę względnej ascezy postanowiłem wstąpić. Ale nie, nie dlatego, że za dużo, czy że już nie mogę, czy że mi nie smakuje albo też miałbym mieć objawienie niejakie, a poza tym po alkoholu wdaję się w bójki z rowerami o czym zeznają mi przypadkowi świadkowie dnia drugiego. Po prostu alkohol szkodzi zdrowiu. Jeszcze wczoraj z resztą byłem poetą romantycznym i miałem wyciągać nogi dzień lada, ale oto stałem się kompozytorem współczesnym i pożyję jeszcze ze sto lat. A wszystko dzięki panu ministrowi. Bo pan minister powiedział podobno, że będziemy przechodzić na emeryturę tak późno, żeby nasza przeciętna długość życia po przejściu nie była zbyt długa. No to rzucam używki, bo zamierzam sporo jeszcze pożyć, choć pamiętam Słowa, iż kto zechce zachować swe życie straci...
Właśnie zjadłem marchewkę, a jutro idę podnieść jakiś ciężar i tak zamierzam dociągnąć do długa bardza, by móc się nachapać po zakończeniu wieku swego produkcyjnego. Ukończywszy te sześćdziesiąt siedem lat zamierzam właściwie siedzieć i chapać, podczas kiedy moi koledzy będą oglądać telewizję, a koleżanki spędzać godziny na różańcu. W drugiej połowie długiego bycia emerytem pewnie nie będę widział, ani słyszał, pewnie też się nie będę ruszał, będę jadł rurkami i igłami, ale kasa będzie płynąć jak gdyby przez jedną z tych rurek, a panie w banku będą zarządzać zdobyczą pochodzącą z bezczelnego przechytrzania systemu, tak - będę bogaty nie mając w ostatnich latach życia o tym żadnej świadomości. Poza tym będę ubezpieczony na milion w jakiejś twardej walucie i gdy przyjdzie godzina mojej śmierci, moje dzieci, wnuki, wnuków wnuki i dzieci prawnuki podskoczą z radości do samego nieba, bo przecież wszystkie one nie będą musiały już nigdy pracować, by żyć i taplać się w nieprzyzwoitych luksusach, bo ich dziad do potęgi trzeciej zrobił grubą kasę, a w ogóle to pieniądz robi pieniądz i kiedyś ktoś w piątym pokoleniu kupi sobie jakieś bankrutujące państwo, które to kupi jakieś inne bankrutujące państwo i tak aż do wykupienia wszystkich państw na ziemi. 
Bardzo żałuję tylko, że mojego chytrego losu nie podzieli niejaki Ryszard Lubicz, który dziś źle się poczuł, w poniedziałek dostanie zawału i na dniach jego czarno białe zdjęcie trafi na okładki najważniejszych polskich gazet. A przecież mogliśmy za pieniądze z jednej z naszych emerytur jeździć do wód i tam jeszcze bardziej odsuwać od siebie widmo postępującego alkoholizmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz