wtorek, 24 kwietnia 2012

Kurde

szukam swego miejsca, bo nie jestem sam. Była tak piosenka, ale w sumie nie szukam, tylko siedzę. Nie chodzę na zajęcia, bo czas, który jest uznałem za czas wakacji. Czas wakacji u progu zapierdylu kosmicznego. Nie, żadnego zapierdylu. Żadnych perspektyw. Śpię w dzień. W nocy nie śpię? Śpię. Jem pizzę i pączki. Za oknem słychać wycie kotów, które domagają się (z)jedzenia. Zjadłbym psa, bo psów nie lubię, ale przypominam sobie, że nie lubię jeść czegoś czego nie lubię, więc koty nie powinny czuć się bezpiecznie. Przeglądam oferty hoteli w Radomiu, żeby w wolnej chwili dać nogę z tego miasta. Ale w której wolnej chwili dać nogę, kiedy wszystkie, no prawie wszystkie, chwile są wolne. Czytam w nich książkę, która ma czterysta dwadzieścia siedem stron i wcale mnie nie urzeka. Tylko od czasu do czasu kiedy są opisy różnorakich rzezi. W okolicach dwieście siedemdziesiątej którejś chłopiec w wodzie podchodzi do pana w wodzie i łapie go za ptaka. To już drugi taki motyw u tego samego autora, który skądinąd dostał Nobla. A więc motyw nurkowego obciągania jest już wypstrykany i powinienem sobie poszukać czegoś bardziej oryginalnego i mniej obrzydliwego jeśli chcę dostać jakąś nagrodę (pieniężną). Nagrody niepieniężne mnie nie interesują. Chyba, że zacznę polować na koty, a ekstazy będę zaznawał, gdy na moich oczach wybuchać będą pąki kwiatów. Moje myśli rozbijają się o brzozę i toną w śniegach dalekiej Syberii. Kto by pomyślał, że jeszcze kilka dni temu piliśmy alkohol pod słupem wysokich napięć i myślami byliśmy we Francji, gdzie zarabialiśmy w euro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz