wtorek, 8 maja 2012

Nowy bohater

są takie dni (a taki dzień był wczoraj), kiedy wydaje się, że stary bohater się przegrzał, zużył, wymiękł, spięcie miał małe i siadł i trzeba wymyślić nowego, choć wcale nie lepszego, bohatera, który szedłby przez życie, a właściwie stał, tkwił pośród wód, a o jego biodra, to znaczy brzegi rozbijałby się pędzący czas i mknące okręty durnych idei.
A zatem budzi się nowy bohater, a za oknem pada. Nowy bohater lubi kiedy pada i właściwie mogłoby dla niego cały czas padać i rzeczywiście coś mu w głowie cały czas pada nawet kiedy niebo bezchmurne, słońce świeci, biegną dzieci, piłka, plaża i pół litra. Ale coś jest nie tak, bo zostaje w łóżku. Najpierw dziesięć minut. Potem drugie dziesięć. Wreszcie wstaje. Jego oczom ukazuje się fejsbuk i komentarze znajomych. Czyta, bo czytać to on potrafi. Bez zrozumienia.
Wychodzi. Pada. Idzie do kiosku, ale tam nie ma gazety po którą przyszedł, więc bierze inną, dla odmiany prawicową, bo przed świętami kupił lewicową i dlatego upadł stary bohater. Wiadomo.
Wchodzi do metra. Nie pada. W wagonie oczywiście stoi. Stary bohater siedział. Ale za to, że nie ustępował starszym paniom, upadł. Jedzie. Wysiada na najbardziej szarej stacji metra jaką zna miasto, w którym się urodził i w którym mieszka, i z którego najchętniej nie ruszałby d...
Idzie. Pada. Próbuje dostać się na strzeżone osiedle. Tam wszak mieszka jeden z jego znajomych, z którym o dziesiątej zaczyna pić wódkę. Owy znajomy nie ma jednak w zwyczaju wychodzić po gości do bramy, więc nowy bohater musi radzić sobie sam. Dzwoni do ochroniarza. Ochroniarz drze mordę: pan by wyjął te swoje klucze choć raz, a nie pan dzwoni i dzwoni! No to nowy bohater wyciąga skrzydła ikarowe, które zawsze ma przy sobie, a że właśnie pada, może wzbić się niebotycznie wysoko. Na przykład na chatę kumpla, gdzie piją wódkę, bo co innego można pić, kiedy ma się skrzydła ikarowe i jest się nowym bohaterem.
Pięć godzin później nowy bohater i kumpel nowego bohatera wychodzą na miasto, gdzie ten drugi kupuje chleb temu pierwszemu, bo ten pierwszy nawet jeśli ma skrzydła, z którymi się nie mieści w drzwiach sklepowych, to nie ma pieniędzy na życie, więc zaraz po zakupach wracają na chatę kumpla, dopijają wódkę, po której nowy bohater umiera, by znów się odrodzić pewnego super-deszczowego poranka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz