wtorek, 15 maja 2012

Rybka

kiedy tak chodzę po pierwszym piętrze Pałacu Kultury, zwiedzam książki wyłożone w ostatnich dniach na blaty wielu stoisk, to właśnie Ty przykuwasz moją uwagę i długo po naszym pierwszym spotkaniu nie mogę wciąż dojść do siebie. Wisisz zaczepiona na sznurku na półce za plecami sprzedawców jednej z największych księgarni w kraju. Żółte Twoje oblicze zwraca się w lewą stronę kiedy stoję przodem do stoiska, kiedy tyłem - w prawą. Jedno jest pewne - patrzysz w okno, bo pewnie czujesz się jak w akwarium i może najchętniej zbiłabyś szybę, choć jeśli rzeczywiście jest to akwarium, dla Ciebie cały ten zamach oznaczałby śmierć niechybną. A zatem wisisz, a ja nie odrywam od Ciebie wzroku. W mgnieniu oka przestały być ważne wszystkie te poważne lektury i nawet atrakcyjne na nie promocje. Ty jesteś ryba pluszowa i ja chcę Ciebie dotknąć, ale nie wisisz na wyciągnięcie ręki, ani ja nie stoję na wyciągnięcie płetwy. Żeby Cię dotknąć musiałbym mieć rękę potrójnej długości. Twoje drobne płetwy natomiast musiałyby być pomnożone przez sto. Mimo to chciałem popłynąć z Tobą na koniec świata, gdzie karmiłbym Cię glizdami, a sam żywił się tym co daje słońce. Słońce jednak zaszło, świat zgranatowiał, sprzątnęli książki, a Ciebie zdjęli ze sznurka i tak na jednym z pudeł wynieśli i pojechałaś do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz