piątek, 4 stycznia 2013

Gdy już opadła mgła

próbowałem namówić materac na wspólny przelot nad miastem:
- weź się w mig nadmuchaj i przelećmy się gdzieś, bo już nie mogę!
- możesz, ja muszę leżeć!
- kiedy to leżałeś wczoraj cały dzień! Z resztą ile można leżeć?!
- wydaje się, że aż do skończenia świata i nawet dłużej, bo przecież po skończeniu świata nasze ciała będą się jeszcze gdzieś rozkładać, leżąc!
- zatem będziesz leżał po wsze czasy, ty, taki gumowy! 
Wówczas materac zaniemówił i zwlekł się z łóżka dla dmuchanych gumowych materaców i zaczął zbierać się do wylotu, nie omieszkując jeszcze przy tym ponarzekać:
- kiedy to jest taka pogoda, chłód, wiatr, deszcz - zmokniemy obaj, przewieje nas i przez dwa tygodnie nigdzie nie polecimy!
- polecimy z wiatrem! - odparłem.
- a jak chcesz lecieć w drodze powrotnej?
- będziemy lecieć za jakąś ciężarówką, co swą masą wiatr rozmiata.
- no dobra - niechętnie przyjął propozycję dmuchany gumowy materac, któremu teraz najpoważniej zbrakło argumentów pogodowo-egzystencjalnych.
Po kilkunastu minutach spędzonych na oczekiwaniu, aż materac przygotuje się do opuszczenia mieszkania, otwieram okno, zasiadam wygodnie na materacu i oto fruniemy razem ponad szarym miastem. Skrapia nas deszcz po drodze, jednak nie jest nam on straszny od kiedy dmuchany gumowy materac dowiedział się, iż woda nie stanowi zagrożenia dla gumy i gdyby on sam nie został przeznaczony do latania, pływałby po mazurskich jeziorach ze zgrajami dzieci na swym umęczonym grzbiecie. Wydaje się, że uświadamiając materacowi tenże fakt, nauczyłem go żywić wdzięczność względem pewnych prawideł rządzących owym światem oraz pewnych zrządzeń losu, które czynią nas tym czym w danej chwili jesteśmy.
- materacu, materacu! - wołam nagle - polećmy nad torami! Weźże skręć za Dawidami i lećmy nad Jeziorkami i Jeziorek torami i przy torach topolami!
Materac bez dłuższego namysłu wykonuje polecenie i teraz lecimy nad szynami, których nie widziałem już dobre pół roku. Prosto, prosto i oto podwójny tor, czyli szyny w liczbie cztery zaczynają się materacowi troić w oczach czyli szyn jest teraz sześć i właśnie teraz szósta i piąta szyna zaczynają gdzieś skręcać. Zdezorientowany materac przystaje w powietrzu i nie wie co dalej, toteż muszę wydać rozkaz:
- leć materacu, leć do najbliższej stacji! Tam przystaniemy, schowamy się pod dachem, tam też się zastanowimy!
Tak oto dolecieliśmy do pobliskiego dworca, gdzie schroniwszy się przed deszczem, rozsiedliśmy się na żółtej ławeczce i zaczęliśmy intensywnie myśleć - ja i on - dmuchany gumowy materac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz