środa, 2 stycznia 2013

Na swym latającym materacu

napędzanym niecodzienną mieszanką paliw, wlatuję wciąż jeszcze na starym bilecie, po starej, niższej cenie, w nowy, nieznany rok, w którym moim jedynym postanowieniem jest więcej latać na latającym dmuchanym materacu, osiągać coraz to większe wysokości i przemierzać coraz to większe odległości, aż w końcu nie będzie miejsca na ziemi, w którym nie byłoby mnie i mojego latającego dmuchanego materaca. 
Po przelataniu całej wczorajszej nocy, materac musiał odpocząć na parkingu dla jemu podobnych latających dmuchanych materaców, z którymi, obecnymi tam materacami, i chętnie by się zaprzyjaźnił, gdyby nie to, że każdy z nich leżał jak jeden flakiem i nawet nie chciał słyszeć o podróżach. A w dodatku była mgła, a żaden rozsądny materac w taką mgłę po mieście nie lata.
Dziś jednak, długo jeszcze przed świtem, mój latający materac dmuchany, był już w pełni gotowości, czekał napompowany, merdając przy tym swoim maleńkim, służącym ostatecznie do wdmuchiwania powietrza, gumowym ogonkiem. Długo się nie zastanawiając, wskoczyłem na (na)dmuchany, gumowy grzbiet materacowy i tak oto razem pognaliśmy przed siebie, w nowe życie i w nowy czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz