poniedziałek, 19 grudnia 2011

Krzesło wywrotowe

z początku co najwyżej obrotowe - nie zdążysz się obrócić, a jako śmieć ląduje na klatce schodowej, czekając pomyślnych przeciągów, by samodzielnie odlecieć na wysypisko na obrzeżach miasta. Takie krzesło jedno stoi na przeciwko moich drzwi do domu do niedawna i o mało nie wypierdalam się, wychodząc na ciemną klatkę i po omacku szukając włącznika do światła. Ocalałem.
Krzesło z odgiętym prawym oparciem, o które opiera się większość z nas, korzystających ze wszelkiego rodzaju komunikatorów internetowych, które to oparcie odgina się tym bardziej, im bardziej leżymy na nim wyczekując odpowiedzi naszego rozmówcy. Tak, to ospali rozmówcy niszczą nasze krzesła i wykrzywiają nasze kręgosłupy. W każdym razie krzesło z odgiętym prawym oparciem czyha na moje życie. 
Lecz oto w niedzielne popołudnie owo krzesło ląduje między drzewami, wędruje kilkaset metrów dalej od dotychczasowego miejsca swego pobytu. O tym, że krzesła mają nogi i chodzą gdy nikt nie patrzy, wie chyba każdy. Nie wiem jak chodzą krzesła na kółkach, jednak na chwilę przestałem się bać o swoje życie i mogę zasnąć spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz