piątek, 19 kwietnia 2013

jedenaście godzin

snu nie gwarantuje wyspania. Pozór goni pozór. Może z wyjątkiem tego, że ludzie mówią dużo i monotonnie. Monotonność jest może w owej wielości słów, a może jest tak, że każde jedno słowo tych ludzi niesie silny ładunek monotonii i właściwie nie trzeba wiele, by zanudzić człowieka na śmierć. A może to tylko złudzenie. W żadnym wypadku nie rozpływają się oni w szarzyźnie swojej mowy, mówią krótko, zwięźle i do rzeczy, a jedenasta godzina snu tylko osłabiła zdolności percepcyjne i bystrość umysłu. 
Nie. Sen jest kolorowy. Na dowód tego mogą posłużyć pomarańczowy koc i zielona poduszka, których zapomniałem zabrać z błękitnego miasta, ale kiedy się przebudziłem, zielona poduszka i pomarańczowy koc były przy mnie. Nie było natomiast błękitnego miasta. Byli za to ludzie z ich potokiem słownym, którzy w swoich słowach rozpływali się w szarym jogurcie codzienności. Ich głosy nie ustają. Nie słychać ich tylko wtedy, gdy dźwięk silnika ruszającego żółtego autobusu przybiera na sile. Żółty autobus niestety nijak się ma do pomarańczowego koca w błękitnym mieście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz