czwartek, 6 lutego 2014

Spring

czyli sprężyna czyli wiosna jak donoszą obce języki zamorskie już wkroczyła na nasze ziemie i już dłużej świeci słońce, popaduje nawet deszcz, rośliny wybijają, bo wiedzą, że to wiosna, a pogodynki donoszą, że w tym najkrótszym miesiącu zero minusowych temperatur, sory, ale takiego klimatu jeszcze nie mieliśmy!
Zrywam się z kanapy i słyszę sprostowanie, iż to wszystko jednak nie u nas, a na dalekim południu kochanej Ojczyzny, tam gdzie góry, ludzie lepszego usposobienia, o wyrafinowanych manierach, o miłości do kultury i sztuki, o bardziej wyszukanych rozrywkach, wyrobieni w górskich spacerach, za pan brat z kozicami, którzy wczesnowiosennymi wieczorami wychodzą na ganki swoich domów i świecą latarkami w niebo, wskazując drogę podchodzącym do lądowania bocianom, ale tylko tym o białych grzbietach, czarne niech lecą do Niemiec, gdzie czarny orzeł z koroną czeka z otwarytmi szponami.
No to w centrum zima, bez pierwiosnków i przebiśniegów, i jedyne co na żółto przez śnieg wybije, to psie siuśki i resztki stłuczonego sobotnią nocą browaru lubelskiego. Poza tym zdechłe sople czające się na przyczółkach i pod błotem lód na chodniku skryty. Do tego rozczarowani ludzie, którzy nie dosłyszeli w tiwi, że wiosna to tylko na południu, toteż wylegli na ulice witać wiosnę. A wiosna im się odbija niczym ta sprężyna i mają jej już po uszy, no to tłoczą się w ciepłych autobusach, podgrzewanych przez wszechobecną żółć i śmigają tak od pętli do pętli. Każdy z tych podróżników jest życiowym zjazdem do zajezdni. Zjazdem oszukanym i zdeprymowanym. Zjazdem ostatecznym. Zjazdem frustratem. Zjazdem odjazdem. Zjazdem podjazdem do gorszego życia. Życiem zjazdu, którego nikt już nie odśnieży. Zjazdem, po którym spływa błotnisty pot, kiedy już wiosna rzeczywiście przechodzi, lecz on w to nie wierzy. Zjazd niedowiarek. Zjazd ateista. Zjazd stąd. Zjazd, zjazd, zjazd! 
Witaj zatem przedwczesna wiosno, której zachowania nie idzie przewidzieć, a sceptyczne nastawienie poety nie pozwala Ci zaistnieć we wczesnowiosennej liryce o miłości i świeżości. Zostań więc na południu i odśnieżaj stoki, odśnieżaj zjazdy, a gdy w końcu przyjdziesz k'nam na serio i bez wygłupów, przywita Cię poeta tanim winem truskawkowym i krakersami z Biedronki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz