środa, 29 sierpnia 2012

Ach, popatrz!

Ach, popatrz! Musimy być jak oni! Ci dwoje w parku, ci dwoje na polu pod jedynym parku drzewem. On w różowej koszuli i cyngielkach, coby ją lepiej widział. Ona bez cyngielków, żeby go widzieć gorzej, a nawet wcale. Popatrz, dookoła porozrzucane jakieś szmaty, wygląda to jakby pozrzucali z siebie ubrania, ale przecież ubrania wciąż mają na sobie, więc to albo jakaś magia, albo oszustwo, albo ona przyniosła ze sobą szafę i pokazuje co ma, bo prócz szafy to nic więcej nie ma. Musimy być jak oni pod parku jednym drzewem. On wpatrzony w nią, a ona gadająca przez wielki telefon z wielką czarną klapką. Cześć Kasia, masz zasięg, bo cię przerywa. Przerywana Kasia ma zasięg, bo przecież gdyby Kasi zasięg szlag trafił, to Kasia by milczała, a Kasia nie milczy, Kasia jest, Kasia mówi i tylko jest trochę przerywana, ale która nie jest. Patrz, przyglądaj się im, a ja się przejdę po zaroślach, bo nic tak dobrze nie robi jak spacer po zaroślach. No to stoisz. Zarośla idą. W zaroślach dwóch czerwonych mężczyzn. Jeden na czworakach, drugi na leżakach. Oni też mają swoje drzewko, swoje szmaty i tylko patrzyć jak zadrynda jaka przerywana Kasia. A w ogóle to w krzakach węże, a na asfalcie skorpionsi. Skorpiony znaczy. Też mają swoje drzewa, szmaty i czasem...
...ale nie! Na ścieżce leży rozklapciany ślimak, a z jego skorupy wydobywają się resztki refleksu. Zbieram je do słoika, ale nie pytaj skąd słoik. Idę dalej przez krzaki. Wiesz, to jest ten sam park, w którym pewien pisarz ma swoją ścieżkę. Tak, ma swoją ścieżkę, ale nie ma swojego drzewa w polu, porozrzucanych szmat i nawet jeśli kiedyś zadryndała do niego jakaś przerywana Kasia, to i tak oboje już nie żyją i nie ma to żadnego znaczenia. Moja ścieżka jest odwrotna ścieżce pisarza, bo nie dzwoni do mnie...
Krzaki są krzakami, a słońce usilnie próbuje przebić się przez liście pokrzyw i porwać ciało i duszę ślimaka do nieba. Liście jednak stawiają silny opór, więc pewnie ziemia ślimaka pochłonie. Przykucnę, poczekam, a ty stój i patrz jak para liże się pod drzewem, pośród szmat i przerywanych fal. Ty patrzysz, ja patrzę. Krzaki patrzą. Otacza nas zasięg, aż zasięg się rozstępuje, fale się rozstępują, wiatr rozprasza krzaki, przychodzi słońce, robi cap i ślimaka nie ma. No!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz