wtorek, 28 sierpnia 2012

Miasto moje a w nim

stoję na przystanku i macham autobusowi, dając mu do zrozumienia, że go pożądam, ale oto nadlatuje zgraja samolotów, więc szybko chowam rękę, bo to pewnie wojna i zaraz mi urwie, a autobus nie czując się pożądany, przejeżdża obok i znika za krzakami. Zostaję sam na sam z samolotami o biało czerwonych ogonach. W sumie nie spodziewałem się innych kolorów, ale kiedy przyjrzę się ogonom bliżej, mogę z radością skonstatować, iż róż to i błękit, czyli pewnie jakaś parada heteroseksualistów, którzy być może poczuli się w zagrożonej mniejszości i próbuje owa mniejszość zwrócić na siebie uwagę rządu i domagać się swoich praw. Ale następne samoloty są już bez ogonów. Pan, który stoi ze mną na przystanku, pstryka im zdjęcia, więc zazdroszczę mu smartfuna, który potrafi sfotografować samolociki podniebne, pędzące z prędkością podniebnych samolocików. Pstryka pan raz. Potem pstryka drugi i już pewnie samoloty są na fejsbuku, a ja muszę to wszystko trawić, analizować, opisać, sprawdzić przecinki i dopiero wkleić, żeby wszyscy wiedzieli, że widziałem zgraję samolotów i jako pierwszy przeczułem wojnę. 
Albo przynajmniej tęsknotę mojego narodu za nią. Jestem w domu. Cały i zdrowy. Ręka spokojnie spoczywa na oparciu fotela. Jest szczęśliwa, że wróciła do domu razem ze mną i może jeszcze raz w swoim życiu pobawić się pilotem. A pilot ma dziś swoje święto, bo jest dzień lotnictwa polskiego, więc są samolociki, jest msza we Trwamie no i jest koncert, na którym pobrzmiewa wszystko co ma w tekście wojna, może za wyjątkiem "Małej wojny" Lady Pank (bo to mała wojna, a nie solidna rzeźnia). Całość kończy Alleluja Haendla, oczywiście w polskim przekładzie, bowiem lotnicy są na bakier z angielskim, jak również z rosyjskim, o czym przekonaliśmy się przed paroma laty. 
Małe samoloty pędzące pod chmurami, pod błękitnem niebem wielbię całym sercem jednak i cieszy się na ich widok moje dziecięce serce, które chce jeszcze i jeszcze więcej spektaklu. No to wychodzi na balkon z papierowymi samolotami wykonanymi m.in. przy pomocy ocalałej ręki, z samolotami, na których ocalała ręka namalowała po sierpie i po młocie i puszcza w powietrze z nadzieją, że narobi szumu w nadwarszawskiej przestrzeni powietrznej. Nadlecą przecież te same samolociki bojowniki co w południe, zbombardują papierówki, będzie jatka nieziemska i jeszcze raz rozraduje się serce, rozraduje się dusza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz