czwartek, 4 października 2012

Notka na nowy rok szkolny

Dziś zaczęła się szkoła. Szkoła, która miała być niczym ciasna brama, przez która przeciskają się nieliczni, a liczni idą szeroką ku własnej zgubie. Ale oto stoi ta ciasna brama, a dookoła nie ma ogrodzenia, tylko fundament i słupki, więc tylko idiota będzie się przepychał przez bramy wrota.
Na wszelki wypadek badają mnie służby porządności tego miasta. Zaglądają do mojej torby czy nie mam proszków między wierszami, grzebią po kieszeniach czy nie mam kluczy do krainy umarłych, przeczesują włosy w poszukiwaniu pcheł, pszczół, wesz czy nawet całego psa. Pies goni psa tralala tralala. 
Przetrzebionego doprowadzają pod drzwi katedry. Z kruchty wychylają się najpierw kołatki, dzwonki i wreszcie wychodzi sam biskup, mówi, że nie ma dziś żadnych nabożeństw, bowiem środa zaskoczyła go jak nigdy przedtem i on jest przezaskoczony i przedziśniemoże, ale obiecuje się pomodlić, by pchły, pszczoły, wszy, psy weszły wraz z właścicielem do raju. 
Panowie policjantowie czają się za rogiem z czerwonych cegieł i każda próba skosztowania wiersza z głębi torby może skończyć się powaleniem na ziemię, biciem głową o bruk i wyzywaniem od rzodkiewek oraz buraków tak, że moc truchleje. 
Dziś jednak nie mam ze sobą żadnych wierszy. Przybywam czysty i spoglądam w górę. Bo szkoła to prysznic. Prysznic, na który już dawno winno się zesłać potop.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz