piątek, 12 października 2012

Wielkie hotele

kryją w sobie tajemnice swe - jak śpiewali kiedyś chłopaki od na jednej z dzikich plaż i oni w sumie śpiewali o tym jak to się lubiło tańczyć, w innej piosence, że chciałem rozluźnić się, zesztywniałem, bardziej zależy mi niż myślałem, potem znowu satelita śledzi jak obejmujesz mnie no i w końcu wieczorem kiedy zamykacie drzwi oraz i oto jest ta miłość, śmierć jest jednym ciałem w niej. 
To się łączy w logiczną całość, ale ja nie o tym, ale o tym, że wielkie hotele kryją w sobie tajemnice swe, wynajmij pokój, wsłuchaj w ciszę się i tak dalej. No to nasłuchuję. Słyszę jeno jakieś kobiece śmiechy. Faceci milczą. Nie śmieją się. Zapewne umęczeni całodniowymi zabiegami, teraz dogorywają w swoich łóżkach. Nie piją. One też nie piją. Tylko siedzą i zanoszą się śmiechem. Tu jest dużo Polaków, choć tu nie Polska. Ktoś mówi z estońską intonacją, ale może to nie mowa, a jedna z tajemnic owego hotelu. Nie wiem. W łazience wpadłem na pomysł pisać wiersze na poważnie, by mieszkać w hotelach za darmo, pić ich wodę mineralną za ich pieniądze i kątem wargi uśmiechać się do portierek i mówić labas rytas, laba diena, labas vakaras, tudzież dobry den czy dobry vecer, bo już wybrałem kraje, w hotelach których mieszkałbym za pieniądze innych. O dziwo to są te same kraje, do których mógłbym spieprzyć na wypadek wojny polsko-polskiej. 
Czasem pomieszkiwałbym w innych strefach czasowych i mówił do rodaków z zawczasu, choć nie jest to takie ważne. Ważne jest to, że w darmowym hotelu nie będą mnie ścigać nieumyte kubki po kawie, nieodkurzona podłoga, a brudne ręczniki będą wychodzić same i wracać nad śnieg wybielałe. To są bardzo prozaiczne rzeczy, od których uwolnienie się daje niesłychane poczucie wolności. I jeszcze bezpłatny pokój jednoosobowy, jedna w nim noc za cztery nierymowane linijki, a za rymowane dwie. Tak, jutro napiszę pierwszy poważny wiersz, za który zjem i prześpię się za nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz